Zabić tę miłość

Opowiadając o latynoskiej kulturze i damsko-męskich porachunkach, Brand nie zapomina o tym, co w jego filmie najważniejsze – o emocjach. "Paraiso Travel" przede wszystkim jest przecież
Amerykański sen jest jednym z najgorszych koszmarów, jakie pokazuje kino. Ileż to razy widzieliśmy gorzkie rozczarowania tych, którzy przybywali do amerykańskiej ziemi obiecanej, by ziścić swoje marzenie o pucybucie zostającym milionerem, o wolności, równości i bezpieczeństwie. Kino zna tysiące podobnych opowieści. Większość z nich zostawia po sobie bardzo gorzki posmak. Nie inaczej jest też w przypadku "Paraiso Travel", emigracyjnego melodramatu Simona Branda.

Marlon (Aldemar Correa) jest porządnym dzieciakiem. Ma niespełna dwadzieścia lat, jest przystojny i uczciwy. Mieszka wraz z rodziną w kolumbijskim Medellin. Gdy spotyka Reinę (Angelica Blandon), zupełnie ulega jej urokowi. Seksowna, bezpruderyjna i ordynarnie prowokująca osiemnastolatka całkowicie przejmuje władzę nad Marlonem. To ona zaraża go marzeniem o Ameryce i przekonuje do wspólnej ucieczki z rodzinnego kraju. Kierowany przez uczucia i hormony Marlon rusza więc w drogę do Nowego Jorku. Zanim jednak para młodych kochanków trafi do mitycznego Edenu, czeka ich wyboista droga. Przekazywani z rąk do rąk przez bezwzględnych szmuglerów żywego towaru, przekraczają kolejne granice. Los okazuje się jednak wyjątkowo okrutny – gdy wraz z innymi docierają na miejsce, ich drogi przypadkowo się rozchodzą. Odtąd Marlon będzie próbował odnaleźć ukochaną dziewczynę, a jednocześnie znaleźć sobie miejsce  w nowej, zaskakującej rzeczywistości.

Już w swych debiutanckich "Nieznanych" Simon Brand udowodnił, że potrafi operować kulturowymi kliszami. Potwierdza to także jego najnowszy film. "Paraiso Travel" kryje w sobie kilka odrębnych narracji – z jednej strony jest to opowieść o niespełnionym emigracyjnym marzeniu i pełnokrwiste kino społeczne, z drugiej natomiast – opowieść o życiowej inicjacji i melodramatyczna historia niespełnionej miłości.

Na tym jednak nie koniec. W swym filmie Brand podejmuje bowiem jeszcze jeden, szalenie istotny wątek – jego "Paraiso Travel" rozlicza się z mitem latynoskiego macho. W obrazie młodego reżysera mężczyźni są ofiarami kobiecej seksualności. Są bezbronni, niezdolni do jakiejkolwiek odpowiedzi – niczym ofiary modliszek. W sensualnym, latynoskim świecie, który portretuje Brand, to kobiety narzucają charakter międzyludzkich relacji, znakomicie wykorzystując swoją seksualność. Brand pozostaje w tym względzie wierny duchowi literackiego pierwowzoru. Powieść Jorge Franco, autora głośnej "Rosario Tijeras", proponuje nam bowiem wizję świata, w którym seksualność niewiele ma wspólnego z erotyzmem, oddaniem i bliskością – we wszechrynkowej rzeczywistości jest ona jedynie towarem, walutą, lub narzędziem służącym do dokonywania emocjonalnych zbrodni.

Opowiadając o latynoskiej kulturze i damsko-męskich porachunkach, Brand nie zapomina o tym, co w jego filmie najważniejsze – o emocjach. "Paraiso Travel" przede wszystkim jest przecież melodramatem, historią miłości, niespełnienia i odrzuconej ofiary. Reżyser "Nieznanych" umiejętnie przechodzi od brutalnej konwencji kina społecznego do subtelnego kina miłosnego.  W swych melodramatycznych sekwencjach "Paraiso Travel" uwodzi klimatem i subtelnością. Złożona, miłosna intryga zbudowana jest z psychologicznych półcieni  i niedopowiedzeń, a dzięki świetnym kreacjom Aldemara Correi i świadomie szarżującej Angeliki Blandon czasem zapominamy o przewidywalnym scenariuszu i pojawiających się tu i ówdzie fabularnych mieliznach.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Fajny komediodramat o parze 18-letnich kretynów z Kolumbii, którym zamarzyło się życie w Hameryce.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones